Klerycy Adam Duraj i Dominik Kowynia

Urszula Rogólska

publikacja 01.05.2015 03:20

Adam ze Złotych Łanów idzie drugi raz, Dominika z Krakowa koledzy namówili w tym roku.

Dominik Kowynia (z lewej) i Adam Duraj Dominik Kowynia (z lewej) i Adam Duraj
Urszula Rogólska /Foto Gość

Adam Duraj: - Jestem drugi raz na pielgrzymce i oczywiście pozdrawiam wszystkich pielgrzymów! Zachęcam też od razu - jeśli ktoś nigdy nie pielgrzymował pieszo, to proszę koniecznie spróbować za rok załapać tego bakcyla.drugiego

Kiedy się zaczerpnie ducha modlitwy i pieszego wędrowania, to przychodzi taka siła, że chce się iść znowu. Nie ma się czego obawiać. Pamiętam z zeszłego roku jak pod koniec dnia zbliżaliśmy się do Wysokiej - stroma góra, a na jej szczycie oświetlony kościół. Choć nie było łatwo, ten widok sam pchał człowieka pod górę.

Oczywiście w tym roku także wziąłem ze sobą intencje - każdy z pielgrzymów niesie swoje, żeby mieć co przedstawić Panu Bogu u celu wędrówki. Modlę się w intencji pewnej osoby uzależnionej od alkoholu. I modlę się o wyzwolenie z nałogu dla tej osoby. Ufam, że moja modlitwa będzie skuteczna.

Dominik Kowynia: - Nie byłem jeszcze nigdy na pielgrzymce, ale w tym roku postanowiłem się zgłosić. Jestem z Krakowa, więc może to trochę zabawne, że przyjechałem z Krakowa, żeby tam wrócić pieszo. Zachęciły mnie opowieści kolegów w seminarium. Oni złapali już tego bakcyla i ja też bym chciał go mieć. Idę i mam nadzieję zasmakuję tego doświadczenia, które też pomoże mi realziować moje powołanie.

Trudów się nie obawiam. Jestem po Ekstremalnej Drodze Krzyżowej. Pokonałem trasę do Kalwarii Zebrzydowskiej - 46 km. Mam nadzieję, że tu nie będzie trudniej.