"Sycharki" nie zdejmują obrączki

Urszula Rogólska

publikacja 25.02.2015 07:00

On/ona mówi: "Już cię nie kocham. Odchodzę". Świat rozpada się na kawałki. - Rozpacz, zero światła - mówi Iwona Sobel, liderka Wspólnoty Trudnych Małżeństw "Sychar" z Rychwałdu. Ale jeśli chcesz, trafisz do źródła, które da siłę, by się podnieść.

Bożena Wojtyła (z lewej) i Iwona Sobel nie zdejmują pierścionka (Bożena) i obrączki podarowanych im przez sakramentalnych małżonków, choć rozdziela ich cywilny rozwód Bożena Wojtyła (z lewej) i Iwona Sobel nie zdejmują pierścionka (Bożena) i obrączki podarowanych im przez sakramentalnych małżonków, choć rozdziela ich cywilny rozwód
Urszula Rogólska /Foto Gość

Iwona Sobel i Bożena Wojtyła nie wyglądają na kobiety, których świat jeszcze niedawno leżał w gruzach. Spokojne, uśmiechnięte, z ogromną wiarą i pełne nadziei.

- Tylko On mógł to sprawić - mówią, podsuwając do przeczytania słowa Jezusa wypowiedziane do Samarytanki przy studni Jakuba niedaleko miejscowości Sychar: "Kto zaś będzie pił wodę, którą Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki (...). Rzekła do Niego kobieta: Daj mi tej wody, abym już nie pragnęła i nie przychodziła tu czerpać" (J 5,14).

Trafiły do tej studni wtedy, kiedy najbardziej tej wody potrzebowały... Dziś współtworzą ognisko Wspólnoty Trudnych Małżeństw "Sychar" przy sanktuarium Matki Bożej w Rychwałdzie - pierwsze i na razie jedyne w diecezji bielsko-żywieckiej.

Bożenę mąż zostawił po 12 latach małżeństwa. Odszedł do innej kobiety. - Ja byłam sama przez jakiś czas, ale przy złym doradztwie znajomych, że "mam prawo ułożyć sobie życie na nowo", związałam się z mężczyzną, z którym zawarłam kontrakt cywilny - mówi. - Jednak cały czas mi czegoś brakowało...

Iwona została sama po sześciu latach wspólnego życia w sakramentalnym małżeństwie. Uchodzili za dobre małżeństwo. Kiedy mąż oświadczył, że odchodzi, że przestał kochać, że miłość się w nim wypaliła, świat Iwony się rozsypał. Oboje przeżyli trzy straty dziecka przez poronienie. Kryzys narastał już od jakiegoś czasu, ale nie podejmowali tematu. - Do tej pory myślałam, że to straty dzieci były najbardziej tragiczną rzeczą jaka mnie w życiu spotkała... - mówi Iwona.

Masz prawo dalej kochać męża

Bożena trafiła do duszpasterstwa osób żyjących w związkach niesakramentalnych w Bielsku-Białej. Pustka jednak nie znikała. Pojechała na Kurs Alfa do Rychwałdu. - I tam się dokonała moja przemiana. Zakochałam się w Panu Bogu! A im bardziej byłam w Nim zakochana, tym bardziej doskwierało mi moje życie w grzechu - opowiada. - Tak bardzo potrzebowałam Pana Boga, że zdecydowałam o rozstaniu. Nie chciałam już tak żyć. Poczułam też odpowiedzialność za zbawienie mojego drugiego "męża".

- Tydzień po odejściu męża Pan Bóg przyprowadził mnie do Jezusa - mówi Iwona. - Pierwszą osobą, która dodała mi otuchy, była koleżanka z pracy. Powiedziała mi, że wszystko można wyprosić u Pana Boga. Ta koleżanka zaprowadziła mnie do kapłana, który wlał w moje serce wiarę i nadzieję. Mimo że nie zmieniła się moja sytuacja, w jednej chwili odkryłam, że ten Bóg żywy i prawdziwy naprawdę jest! Dostałam tak ogromny dar radości, że aż się zastanawiałam, czy nie zwariowałam. Dziś wiem, że to była prawdziwa radość, która wynikała z tego, że ja naprawdę uwierzyłam, że Jezus żyje, że jest Bogiem i jest z nami!

Bardzo szybko Iwona poznała środowisko ogólnopolskiej Wspólnoty Trudnych Małżeństw "Sychar". To tam usłyszała: "Masz prawo dalej kochać męża". - Co więcej - ci ludzie nie byli zapłakani, zrozpaczeni. Z nich biło życie - mówi dziś Iwona. - Usłyszałam wiele świadectw o tym, jak Pan Bóg troszczy się o każdego, kto się do Niego zwróci. Pojawiło się pragnienie, żeby podzielić się z innymi tym doświadczeniem. Taki był początek ogniska w Rychwałdzie.

Ten krzyż jest do udźwignięcia

Wspólnotę „Sychar” tworzą małżonkowie na różnych etapach kryzysu. Począwszy od nieporozumień, poprzez głębsze kryzysy, aż po takie sytuacje, kiedy są po rozwodzie, współmałżonkowie żyją w nowych związkach cywilnych, są dzieci pozamałżeńskie. Dążą do tego, by ich małżeństwa zostały uzdrowione, niezależnie od tego, w jakiej sytuacji się znajdują. A czasem, tak po ludzku patrząc, są to sytuacje beznadziejne.

- Wierzymy w moc sakramentu małżeństwa - że jest ona tak silna, iż daje siłę jednemu małżonkowi do odtwarzania wspólnoty małżeńskiej - dodaje Iwona. - W przysiędze małżeńskiej nie ma słów: "ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską, dopóki mnie będziesz kochać". Z tego sakramentu płynie taka siła, że nawet jeśli przechodzi się przez wielkie cierpienie, jest ono inaczej przeżywane. Ten krzyż jest do udźwignięcia. Z Jezusem.

„Sycharki” podkreślają dwa filary w swojej formacji: nawrócenie i pracę nad sobą. - Nie wiemy, jak Pan Bóg to robi, ale świadectwa pokazują, że On przyprowadza najpierw jednego małżonka, a w konsekwencji - w sobie wiadomym czasie - pociąga i drugiego, łącząc ich na nowo - dodaje Bożena.

Spotkania rychwałdzkiego ogniska odbywają się w każdy pierwszy i trzeci wtorek miesiąca od 18.00 do 21.00. W pierwszy wtorek rozpoczyna je Msza św. w sanktuarium. Natomiast w trzeci wtorek wspólnota najpierw spotyka się na adoracji Najświętszego Sakramentu w kaplicy domu rekolekcyjnego. Opiekunem duchowym małżonków jest o. Marek Stachowicz OFMConv.

Więcej o rychwałdzkim ognisku "Sycharu", a także świadectwa Bożeny i Iwony - w najnowszym, 9. numerze papierowego "Gościa" bielsko-żywieckiego.