W Cieszynie spotkali Jezusa na scenie

Alina Świeży-Sobel

publikacja 19.02.2014 01:22

Zakończył się kolejny maraton: aktorzy amatorskiego Zespołu Teatralnego Parafii św. Elżbiety przedstawili jasełkowe widowisko po raz czternasty!

Już zebrała się spora gromada dorosłych i dzieci, którzy kiedyś jako niemowlęta zagrali na tej scenie Dzieciątko Już zebrała się spora gromada dorosłych i dzieci, którzy kiedyś jako niemowlęta zagrali na tej scenie Dzieciątko
Alina Świeży-Sobel /GN

Zaczęli w parafialnej salce, później grali w klasztornym refektarzu, a od przeszło 20 lat monumentalne widowisko w udziałem około 150 aktorów w różnym wieku wystawiają na deskach cieszyńskiego teatru.

Widzowie przyjeżdżają z różnych stron Polski, a nawet z zagranicy. Są wśród nich nieraz znane osobistości życia publicznego. Nie brakuje stałych bywalców, którzy nie wyobrażają już sobie wejścia w nowy rok bez tego wspólnego radosnego kolędowania. Sława tych jasełek rozeszła się szeroko i zainteresowanych wciąż przybywa.

Gruby zeszyt z rezerwacjami biletów, którego nie wypuszcza z rąk s. Jadwiga Wyrozumska ze Zgromadzenia Sióstr św. Elżbiety - założycielka Zespołu, reżyser widowiska i zarazem menadżer całego przedsięwzięcia, na stronach przeznaczonych dla jasełek roi się od kolorowych karteczek ze zgłoszeniami chętnych, którzy nie dostali już biletów. – Zaplanowaliśmy w tym roku aż 16 przedstawień, ale i tak zabrakło biletów – mówi s. Jadwiga, w przerwie jasełek otoczona wianuszkiem osób, które już rezerwują bilety na prezentowane przez Zespół w Wielkim Poście misterium „Męka Pańska”. Jest też w zeszycie miejsce dla zapisujących się na organizowaną przez s. Jadwigę dla członków Zespołu i sympatyków kolejną pielgrzymkę do Ziemi Świętej. – Te wspólne wyjazdy wiele nam dają – mówi s. Jadwiga. – To przeżycie, które pomaga aktorom lepiej wejść w tę rzeczywistość, którą oddają później na scenie, a przy okazji każda pielgrzymka jest okazją, by zdobyć kolejne oryginalne rekwizyty i kostiumy do naszych przedstawień.

Po pierwszym powrocie z  Ziemi Świętej wiele zmieniło się w przedstawieniach, bo okazało się, że książki nie zawsze wiernie oddają rzeczywistość. Trzeba było zmieniać kolorystykę, fakturę materiałów. Teraz już stroje mają prawie w komplecie oryginalne. Udało się kupić sporo rekwizytów. Najważniejsze zmiany dokonały się jednak w ludziach.

- Po pielgrzymce zupełnie inaczej stają na scenie i dzielą się z innymi tym, co tam przeżyli. Na pierwszym miejscu jest Ewangelia. Tak jest w teatrze, ale też na co dzień: w rodzinie, w aktywnym udziale w życiu parafii - podkreśla s. Jadwiga Wyrozumska.

Siostra Jadwiga

Wszystkie przedstawienia reżyseruje właśnie ona, a na scenie i za kulisami od 27 lat towarzyszy jej w większości ten sam skład aktorów i współpracowników. To często całe rodziny. Zmieniają się jedynie dzieci i młodzież, które co roku same proszą, by mogły wystąpić, zagrać aniołka czy choćby owieczkę. Z chętnymi do grania nie ma nigdy problemu, choć przecież jest to duże wyzwanie, nawet czasowe. Samo przedstawienie trwa ponad trzy godziny, a do tego dochodzą próby.  Każdy swój czas poświęca tu bezinteresownie, a cały Zespół bardzo ciężko pracuje, bo przecież wszyscy łączą teatr z normalną pracą, życiem rodzinnym.

Całość budzi słuszne uznanie widzów. - Początki mieliśmy bardzo skromne: stajenka była dość prosta, w repertuarze mało rozbudowane opracowania kolęd. Bardziej nastawialiśmy się na prezentację scen biblijnych. Po pierwszym roku występowania w teatrze zaczęliśmy stopniowo poszerzać scenariusz o elementy wspólnego kolędowania, dopracowywać elementy sceniczne: stroje, śpiew, taniec, poezję  - wspomina s. Jadwiga.

Sama szukała nowych rozwiązań i – choć nikt jej tego przecież nie uczył – okazało się, że świetnie rozumie język teatru i trafnie dobiera kolejne elementy, dopasowuje je do siebie. Teatr poznawała dzięki książkom i rozmowom z zawodowcami. Opanowała obsługę profesjonalnej aparatury nagłaśniającej, tajniki oświetlenia sceny. Sama kupowała w Ziemi Świętej oryginalne stroje dla aktorów i nieustannie od nowa sprawdzała, czy czegoś w scenariuszu nie należy uzupełnić, poprawić. Praca teatralna nauczyła ją z jednej strony pokory, ale i stanowczości, bo przy pracy tak dużej grupy ludzi trzeba umieć zarządzać i pilnować porządku.

Nie tylko amatorzy

Już pierwsze przedstawienia były wysoko oceniane i nagradzane podczas różnych jasełkowych przeglądów. Z czasem coraz piękniejsze i bogatsze cieszyńskie widowiska stanęły wśród amatorskich jasełek poza konkurencją, a setki zagranych przedstawień sprawiły, że ich wykonawców trudno dziś nazywać zwyczajnymi amatorami. Mają talent i duże doświadczenie, są świadomi scenicznych wymagań, więc łatwiej im skupić się na tym, co dla tych spektakli podstawowe: na ewangelizacji, na wprowadzaniu w przestrzeń biblijnych wydarzeń.

- Oczywiście przy zmianach w obsadzie potrzeba pracy reżyserskiej, ale ci najbardziej doświadczeni, jak Stasiu Putyra czy Stasiu Pońc, już dawno nie potrzebują żadnych wskazówek - przyznaje s. Jadwiga.

Dziś niemowlak występujący w jasełkowej inscenizacji zdarza się częściej, ale przed laty byli jednymi z pierwszych, którzy wpadli na taki pomysł. Nie dla zaskakiwania publiczności, ale po to, by było jak w prawdziwym Betlejem. Jak podkreślali sami aktorzy, obecność dziecka wprowadzała na scenę zupełnie inną atmosferę, przypominała, że Ono jest tu najważniejsze. W tym roku w tej roli podczas szesnastu przedstawień na zmianę występowali: Justynka i Mikołaj.

- Kiedy po raz pierwszy odsłoniła się kurtyna ukazując Dzieciątko - a w tej roli żywe dziecko zamiast powszechnie stosowanej lalki - publiczność była bardzo wzruszona. Zareagowała spontanicznie: oklaskami na stojąco. Nie zapomnę tej chwili do końca życia - mówi s. Jadwiga.