Panie, przymnóż nam wiary!

Urszula Rogólska

publikacja 06.10.2013 00:06

W ostatnim dniu 12. Tygodnia z Ewangelią jego uczestnicy zobaczyli film "Ja Jestem" i we wspólnocie trwali na modlitwie przed Najświętszym Sakramentem.

Panie, przymnóż nam wiary! Prezent od siostry zakrystianki z Sokółki - obrazek, z jakim wyszli wszyscy uczestnicy projekcji filmu "Ja Jestem" Urszula Rogólska /GN

- Nie musisz wierzyć. On tu jest. Może tego nie zauważysz tak od razu i spektakularnie, ale On będzie działał - to pewne na więcej niż 100 proc.! - mówił Maciej Bodasiński, współautor niezwykłego filmu "Ja Jestem" o żywej obecności Boga w Najświętszym Sakramencie przed projekcją w kościele św. Maksymiliana Kolbego w Bielsku-Białej-Aleksandrowicach. Pokaz obrazu, a po nim adoracja Najświętszego Sakramentu zakończyły 12. Tydzień z Ewangelią.

- W tym filmie nic nam nie wyszło. To znaczy nic nie wyszło tak, jak sami zaplanowaliśmy - opowiadał M. Bodasiński, który zrealizował film razem z Lechem Dokowiczem, dając świadectwo swojej wiary i zaufania Bożemu prowadzeniu w pracy nad "Ja Jestem". Mówił o "przypadkach" - telefonach, osobach, okolicznościach, które spotykały ich w czasie pracy. A wszystkie one wskazywały jednoznacznie - Jezus, Boży Syn, chce dać znać każdemu człowiekowi, że zawsze jest blisko niego, chce go prowadzić do szczęścia, najlepszego celu, niezależnie od stanu jego wiary.

- On wie, czego nam trzeba. A oczekuje tylko jednego - naszej miłości. Wprost żebrze o nasze wierne i wytrwałe "Kocham cię" - mówiła w filmie Catalina Rivas, mistyczka z Boliwii.

Po projekcji jej uczestnicy trwali przed Najświętszym Sakramentem, by - jak mówił M. Bodasiński - z taką wiarą, jak nigdy wcześniej, prosić Boga o przemianę własnego życia, uzdrowienie, uwolnienie, przebaczenie. Modlili się razem: "Panie, przymnóż nam wiary!", dziękowali, przepraszali, uwielbiali Jezusa. Z kościoła wychodzili z indywidualnym błogosławieństwem żywego Boga.

Na zakończenie spotkania, już w drzwiach kościoła, dostali prezent od siostry zakrystianki z Sokółki - po wydarzeniach związanych z cudem eucharystycznym postanowiła zamówić w drukarni tysiące obrazków z wizerunkiem konsekrowanej hostii - chleba łączącego się z tkankami żywego ciała, mięśnia sercowego osoby konającej - Jezusa. Wszystko po to, by każdy mógł mieć własną pamiątkę cudu i uświadamiał sobie, że Bóg w Najświętszym Sakramencie jest naprawdę żywy i stale obecny.