Habity założyły w Hałcnowie

Urszula Rogólska

publikacja 05.06.2013 22:25

Dom w Hałcnowie był pierwszym w Galicji, który Matka Małgorzata Szewczyk otworzyła w 1891 r. w porozumieniu ze swoim kierownikiem duchowym o. Honoratem Koźmińskim.

Habity założyły w Hałcnowie Przedszkole w Hałcnowie, w którym cała kadra to siostry serafitki cieszy się od lat wielkim zaufaniem rodziców Urszula Rogólska /GN

To miejsce stało się jej szczególnie bliskie, kiedy w miejscowym kościele zobaczyła Pietę Matki Bożej Bolesnej - tak bliskiej jej od czasu pieszego pielgrzymowania i posługi wśród pielgrzymów w Ziemi Świętej. Siostry przybyły tu 14 maja 1891 roku. Pierwszą wspólnotę Matka Małgorzata stworzyła razem z siostrą Katarzyną Hałacińską z Bulowic i jej rodzoną siostrą Teresą - postulantką.

Od państwa Czeczów dostała nieużytkowany przez nich dworek. Baron Czecz przybył natychmiast z fachowcem, który pomógł wyremontować dom tak, by dostosować go do potrzeb sióstr. Pod koniec lipca remont zakończono, a 14 sierpnia 1891 roku kardynał Albin Dunajewski poświęcił nie tylko nowy dom, ale i... habity sióstr.

Dla najmłodszych

Od pierwszych dni w praktyce realizowały swój charyzmat - zaopiekowały się sześcioma schorowanymi staruszkami. Ale Matka patrzyła szeroko na rzeczywistość. - Widziała, że w odróżnieniu od Kongresówki, tutaj osoby starsze znajdują opiekę w wielopokoleniowych rodzinach - mówi s. Natalia Wałach. - Tutaj większym problemem były sieroty i ubogie dzieci. Tak rozpoczęła się służba sióstr na rzecz najmniejszych. Siostry opiekowały się trzydziestką dzieci w ochronce i domu dla sierot.

To dzieło - służba na rzecz najmłodszych - siostry prowadzą w Hałcnowie do dziś. W bardzo obszernych pomieszczeniach działa tu dziś dwuoddziałowe przedszkole, cieszące się wielkim uznaniem rodziców. Przedszkolankami są siostry. To jedno z tych przedszkoli serafitek, w którym cała kadra pedagogiczna to siostry.

Św. Franciszek i Maryja

Dziewczyny, które chcą dołączyć do wspólnoty sióstr, mogą przebywać w pokoju, który był celą Matki w hałcnowskim dworku. Skromne wyposażenie. Z portretu spoglądają na nie jej uśmiechnięte oczy. - Odczuwamy tu jej obecność, wiemy, że chodziła po tym ogrodzie, żyła w tych murach - mówi s. Natalia Wałach. - Na niektórych obrazach wygląda bardzo surowo. Ale nie mogła być taka surowa i oschła, bo przecież pociągała za sobą rzesze dziewcząt. Była wymagająca, ale bardzo się o nie troszczyła. Siostry, które ją znały, mówiły też o jej wielkim poczuciu humoru.

- Wiele dziewcząt, które do nas przychodzą, zastanawia się o co chodzi z tym podwójnym rysem charyzmatu naszego zgromadzenia. Z jednej strony - św. Franciszek, z drugiej Matka Boża stojąca pod Krzyżem... Też taką dziewczyną byłam - opowiada s. Natalia. - Franciszkańska prostota, pogoda ducha - to pociąga, ale to też nie przeczy temu, że ten drugi rys, przenika pierwszy. Istnieje taki stereotyp, że Franciszek, to taki wesołkowaty święty od kwiatków i zwierzątek. A ileż w jego życiu było cierpienia... Był człowiekiem ogromnej pokuty, był przeorany cierpieniem. Stygmaty Męki Pańskiej, które otrzymał, też przecież nie były od parady. One go bolały... Te dwa nurty wzajemnie się uzupełniają w św. Franciszku - jest zachwycony światem, pełen pogody ducha, a zarazem bardzo cierpiący... I taką duchowość zaproponowała nam Matka Małgorzata. Ona bardzo wyraźnie przeżyła swoją bliskość z Matką Bożą Bolesną, kiedy przez trzy lata opiekowała się chorymi i pielgrzymami w Ziemi Świętej, na Górze Oliwnej.

Współczesne biedy

Siostry podkreślają, jak istotne jest odpowiadanie na potrzeby czasów, w których przyszło nam żyć - tak, jak robiła to Matka Małgorzata.

- Dziś widzimy coraz większą potrzebę zagwarantowania opieki małym dzieciom, by ich rodzice mogli pracować i by wiedzieli, że dzieci są pod dobrą opieką - mówi s. Natalia Wałach. - Widzimy mnóstwo dzieci, które po lekcjach, czekając na rodziców biegają z kluczami. Nimi też trzeba się zająć. Wzrasta również potrzeba opieki nad osobami starszymi - coraz ich więcej dokoła nas... Nie wszystkim problemom zaradzimy jako serafitki, ale widzimy jak Opatrznościowe było dzieło Matki - budowa ochronki, domu opieki dla starszych w Oświęcimiu.

Dostrzegamy też inną potrzebę ludzi dzisiejszych czasów. To bieda duchowa... Kiedy tutaj, w Hałcnowie wybudowaliśmy nasz dom rekolekcyjny, myślałyśmy przede wszystkim o tym, by każda siostra miała miejsce, w którym będzie mogła odbyć swoje rekolekcje, odpocząć w pięknym otoczeniu przyrody. Kiedy zobaczyłyśmy, że jest wielu świeckich, którzy chcieliby także skorzystać z tego domu, otworzyłyśmy jego drzwi dla wszystkich, którzy chcą tu organizować swoje rekolekcje czy dni skupienia.

Opatrzność

- Dziś możemy z perspektywy czasu popatrzeć na dzieło Matki Małgorzaty - mówi s. Natalia Wałach. - Jakie to wszystko było Opatrznościowe. Wybudowała klasztor w Oświęcimiu, który stał się Golgotą XX wieku. Sama czuła wielką bliskość z Maryją stojącą pod Krzyżem. Oświęcim, to baza dla wszystkich pozostałych placówek. I dla nas zadanie, byśmy jak Maryja stawały pod krzyżami współczesnych Chrystusów i trwały przy cierpiących... Charyzmat, który nam Matka przekazała, będzie aktualny do końca czasów. Była takim pierwowzorem Matki Teresy z Kalkuty. Trzeba tylko jak Matka Małgorzata rozpoznawać znaki czasów, bo ubogich zawsze mieć będziemy. Potrzeby są ogromne i pewnie jako zgromadzenie nie jesteśmy w stanie im wszystkim zaradzić. Pan Bóg ma swój czas na pokazanie Kościołowi świętych. I ten Rok Wiary i ostatnie dwa lata ogromnego przyśpieszenia procesu beatyfikacyjnego świadczą o tym, że Opatrzność chce nam pokazać osobę wielkiej wiary, która nie mając nic, potrafiła dokonać wielkich rzeczy.