Była prawdziwą matką i pięknym człowiekiem

Alina Świeży-Sobel

publikacja 05.06.2013 06:00

Wiedziała, że trzeba nakarmić, ubrać, ale także wychować, nauczyć zawodu – i przede wszystkim miłości do Boga i do drugiego człowieka. Tak traktowała dzieci i młodzież, ale także siostry z jej zakonnej rodziny.

Siostry serafitki idąc śladami założycielki prowadzą przedszkola Siostry serafitki idąc śladami założycielki prowadzą przedszkola
Alina Świeży-Sobel /GN

Choć przyjechała do Hałcnowa i Oświęcimia z dalekiego Wołynia, to z terenem naszej diecezji związała czas rozwijania i umacniania serafickiej wspólnoty sióstr. - Matka Małgorzata stała się nową błogosławioną tej diecezji – mówi siostra Magdalena Cwajda, przełożona oświęcimskiej prowincji sióstr serafitek. - Ona zapoczątkowała życie rodziny zakonnej serafitek. Dała też początek oświęcimskiej wspólnocie sióstr: zbudowała klasztor, kościół i założyła kilka ważnych dla miasta i jego mieszkańców instytucji. Oświęcim to nasz dom macierzysty, kolebka. I miejsce szczególnie bliskie jej sercu. Tu także modlimy się w intencjach, które na ręce serafitek składają do niej ludzie z różnych stron – mówi s. Magdalena Cwajda.

Beatyfikacja matki Małgorzaty jest dobrą okazją, by także młodemu pokoleniu przypomnieć ważne fakty i ważne dla historii diecezji postacie. Dziękczynienie za beatyfikację będzie sposobnością, żeby przywołać to, co dla Kościoła, miasta, kultury zrobiła matka Małgorzata oraz wspólnota sióstr serafitek.

Troska Matki

- Matka zawsze troszczyła się ludzkie życie: o dzieci, młode dziewczęta, o starszych. Ona starała się dawać innym to, co daje matka i umiała zawsze stanąć po stronie Boga, a także drugiego człowieka – zaznacza siostra Maksymiliana Gustyn, serafitka. Długo może mówić o autentycznej miłości i zarazem praktycznych wymiarach jej troski o rodzinę zakonną i wszystkich ludzi, których Bóg postawił na drodze serafitek.

Gdy wysyłała je do różnych zadań, na przykład w szpitalu, przypominała: - Pamiętaj, najpierw jesteś zakonnicą, potem pielęgniarką. Zawsze dbała, by świadectwo sióstr było czytelne, by siostry czuły, że przychodzą do drugiego człowieka w imieniu Boga – mówi siostra Maksymiliana. – Ale nie zapominała, że potrzebna jest im konkretna wiedza, umiejętności dobrego pomagania chorym. Umiała dostrzegać potrzeby i kiedy okazało się, że brakuje pomocy lekarskiej, sama uczyła siostry podstaw medycyny.

- Dbała, żeby siostry były odpowiednio przygotowane do posługi, którą podejmowały między innymi jako pielęgniarki – przyznaje siostra Magdalena Cwajda. - Wysyłała je na przykład na kurs… wyrywania zębów, bo takie były potrzeby! Miała wielkie wyczucie potrzeb i świetnie rozpoznawała, co jest w danym momencie najistotniejsze do zrobienia. I w tym kierunku wytrwale szła.

Jak podkreślają siostry, matka Małgorzata umiała też z odwagą podejmować nowatorskie działania. Sama nie przestraszyła się zadania budowy tworzonego od podstaw oświęcimskiego domu zakonnego z kościołem szpitalem, ochronką. Umiała też przekonać miejscowe dziewczęta do nowej na tym terenie umiejętności szycia i haftu artystycznego. Sama jako sierota utrzymywała się z takiej pracy i pomagała dziewczętom z całej okolicy zdobyć tę umiejętność w założonej w Oświęcimiu pracowni krawiectwa i haftu.

- Ona umiała się dzielić wszystkim, co posiadała, co umiała i co kochała. Dlatego także kiedy uczyła innych sztuki haftowania, zawsze towarzyszyły tym lekcjom odpowiednia lektura, pogadanki na ważne tematy. Zależało jej, żeby wyrabiać przy tym także charakter młodego człowieka. Troszczyła się o rozwój osobowości – tłumaczy siostra Maksymiliana.

Ważni są najsłabsi

Kiedy widziała, że dzieci rodziców pracujących na utrzymanie rodziny pozbawione są należytej opieki, założyła ochronkę. Dziś tę troskę podejmują jej duchowe siostry, które prowadzą w Oświęcimiu duże trzyoddziałowe przedszkole dla 85 dzieci – z pięknym ogrodem i placem zabaw. Dostrzegając dzieci, które nie miały rodziców, założyła sierociniec. Niestety, placówkę odebrano siostrom po II wojnie światowej władze komunistyczne i siostry już jej nie odzyskały.

Działa za to świetlica imienia Matki Małgorzaty Szewczyk, do której uczęszczają  dzieci z rodzin potrzebujących pomocy. Kontynuacją troski założycielki o nakarmienie głodnych jest stołówka, w której siostry serafitki wydają posiłki dla najuboższych.