Zaczęła w wieku 53 lat!

ur

publikacja 04.06.2013 17:41

Pochodzę z Mielca. Byłam w maturalnej klasie. Czułam, że powołanie to moja droga, ale zupełnie nie wiedziałam co robić.

s. Romana Mazur, przełożona domu serafitek w Żywcu s. Romana Mazur, przełożona domu serafitek w Żywcu
Urszula Rogólska /GN

Zapytałam księdza proboszcza, ale on odradzał mi życie zakonne. Byłam skonsternowana... Przyszedł maj. Wracając z kościoła w niedzielę zauważyłam, że za mną idzie siostra zakonna. Od mamy się dowiedziałam, że to siostra naszego sąsiada mieszkającego piętro wyżej, która akurat przyjechała do niego na Pierwsza Komunię. Okazało się, że to siostra serafitka. Od niej dostałam adresy prowincji zgromadzenia. Wybrałam Oświęcim. 1 lipca już tam byłam.

Może to się wydawać dziwne, ale nie miałam dylematu jakie zgromadzenie zakonne wybrać, bo żadnego nie znałam! W mojej parafii nie było sióstr, ksiądz powiedział, że nie bardzo mi pomoże i tak to się złożyło.

Wkrótce tam, w Oświęcimiu poznałam naszą Matkę założycielkę. Od pierwszych dni obserwowałam starsze siostry i zastanawiało mnie, po co siostry się wymykają do kruchty po wieczornych modlitwach... W tej kruchcie spoczywały jej doczesne szczątki... Szybko i ja odkryłam to miejsce dla siebie. Dowiedziałam się, że jest ona darzona kultem i czcią. I przychodziłam do Matki ze wszystkimi swoimi sprawami. Zwłaszcza tymi najtrudniejszymi w życiu zakonnym. Nawet krótka modlitwa przy niej pomagała, umacniała...

Kiedy poznałam życiorys Matki, zrodził się we mnie podziw dla niej szczególnie za jej ostatni etap życia, kiedy z pokorą zostawiła swoje dzieło w Oświęcimiu, przekazując je po 23 latach następczyni i wyjechała do Nieszawy w zaborze rosyjskim. Ze spokojem pożegnała się z siostrami w kaplicy. Siostry płakały, a ona zachowała spokój i wielką wiarę

Podziwiam ją za to, że tak wielkiego dzieła jak założenie zgromadzenia i ponoszenie wszelkich (niemałych) trudów podjęła się w wieku 53 lat. To przecież wiek, kiedy sił ubywa... A ona się nie zatrzymała. Widziała siebie jako narzędzie w ręku Opatrzności Bożej.

Matka jest dla mnie wzorem w pokorze - by umieć przyjąć w życiu to, co trudniejsze. Na przykład nowy obowiązek, którego się nie lubi, który nie daje satysfakcji, wobec którego odczuwamy osobiste kompleksy, uważając, że się do jego spełniania nie nadajemy.

„Gdzie są trudności, tam i chwała Boża większa” - to słowa Matki, które są naszym umocnieniem.