Poszło ponad pięćset igieł

Urszula Rogólska

publikacja 06.05.2013 23:53

Łatwi do odnalezienia - bo szli na końcu każdej grupy w kamizelkach oznakowanych białym krzyżem na czerwonym tle. Najliczniejsza zapracowana ekipa na pielgrzymce - "maltańczycy".

Poszło ponad pięćset igieł "Maltańczycy" w Łagiewnikach - na całej trasie pielgrzymki każdy mógł liczyć na ich pomoc Urszula Rogólska /GN

Dwudziestu czterech doskonale wyszkolonych członków Maltańskiej Służby Medycznej w bezpośredniej posłudze wśród pielgrzymów, a także "maltańczycy" w ekipie kierujących ruchem - to najliczniejsza służba podczas I Diecezjalnej Pieszej Pielgrzymki do Łagiewnik.

Także Mariusz Zawada - pilot pielgrzymki - to „maltańczyk”. Na co dzień jest także szefem kęckiego oddziału Maltańskiej Służby Medycznej (Fundacji Związku Polskich Kawalerów Maltańskich) przy parafii św. Małgorzaty i Katarzyny w Kętach.

Właśnie kęcki oddział MSM wraz z zaproszonymi do współpracy oddziałami z diecezji - w Bielsku-Białej, Andrychowie oraz Oświęcimiu - czuwał podczas czterech dni pielgrzymki nad bezpieczeństwem pątników.

Na ich bezinteresowną, ofiarną gotowość pomocy mógł liczyć każdy pątnik, o każdej przed dnia i nocy. Co więcej - kiedy pielgrzymi odetchnęli już w Łagiewnikach i cieszyli się z osiągnięcia celu, „maltańczykom” wciąż nie brakowało pracy - bacznie czuwali, pomagając w Centrum Jana Pawła II pielgrzymom, którzy zasłabli.

Skromnie mówią, że to wszystko takie naturalne: - Działamy zgodnie z hasłem: „Tuitio fidei et obsequium pauperum” - „Obrona wiary i pomoc potrzebującym”. Pielgrzymka do sanktuarium Bożego Miłosierdzia była dla nas też taką okazją do dawania świadectwa o miłosierdziu i miłosiernej pomocy. Naszą posługę opieramy na idei wolontariatu i wielowiekowej tradycji i historii Zakonu Maltańskiego.

- W czasie całej pielgrzymki nie mieliśmy zbyt wielu interwencji w sumie udzieliliśmy pomocy w karetce około dwudziestu osobom - mówi Mariusz Zawada. - Do tego - pomoc na trasie, w punktach na poszczególnych postojach. Nie jesteśmy w stanie określić, ile osób poprosiło nas o taką pomoc. Na pewno przekłuliśmy ponad pięćset pęcherzy. Bo zużyliśmy całe pół tysiąca igieł i musiałem dokupić dodatkowe - uśmiecha się szef kęckich „maltańczyków”.

- Pęcherze na stopach pielgrzymów to dobry znak - dodawała na trasie trzeciego dnia Joanna Markieton, odpowiedzialna za służbę maltańczyków w czasie pielgrzymki. - To znaczy, że ludzie idą ofiarnie, niosą swoje problemy, ale też intencje i chcą dojść do celu.

- Co do wspomnianych około dwudziestu interwencji, to niestety powtórzyło się to, czego jesteśmy świadkami także podczas sierpniowej pielgrzymki na Jasna Górę - mówi Mariusz Zawada. - Część osób, które szły pierwszy raz, nie dojadała, nie nawadniała się odpowiednio. Trasa była wymagająca, dla wielu męcząca. Wypłukali organizm z elektrolitów i trzeba było im pomóc.

Jak podkreślają „maltańczycy”, ta sytuacja to dla nich nauczka na przyszłość. - Mimo tego, że nie było upałów, a wręcz było raczej chłodno, podczas marszu człowiek się męczy. Już wiemy, że w przyszłości musimy jeszcze bardziej uczulać pielgrzymów, by dbali o to, żeby się nawadniać i odżywiać.

Inne interwencje dotyczyły chorób przewlekłych, wcześniej zgłoszonych organizatorom. Dotyczyły m.in. dolegliwości związanych z nadciśnieniem.

- Mieliśmy też jedną taką sytuację - w przypadku młodej dziewczyny - kiedy zdecydowaliśmy się na przejazd do szpitala i skorzystanie z konsultacji kardiologicznej. Nie było to nic poważnego, ale woleliśmy zabezpieczyć tę sytuację, żeby mieć pewność.

Posługa medyczna, to nie jedyna, jakiej mogli doświadczyć pielgrzymi. „Maltańczycy” pokazali, że są gotowi podjąć każde zadanie, jakie postawią przed nimi okoliczności.

- Trzeciego dnia stanęło przed nami jeszcze jedno wyzwanie - opowiada Mariusz Zawada. - Przez gwałtowną zmianę pogody - burzę z wyładowaniami, intensywny deszcz, większość najmłodszych dzieci nie była w stanie samodzielnie wędrować w takich warunkach. Siedemnaścioro z nich transportowaliśmy naszym busem. W punkcie medycznym w Przytkowicach, gdzie mieliśmy pierwszy postój, powstało nasze małe przedszkole. Kierująca punktem koleżanka zorganizował dzieciom zajęcia - razem śpiewali, świetnie się bawili, dostali od nas pamiątkowe maskotki. Myślę, że dzieciaki będą miały bardzo fajne wspomnienia z tego dnia.

Kiedy w Łagiewnikach pielgrzymi szli pokłonić się Jezusowi w Najświętszym Sakramencie i ucałować relikwie św. Faustyny, zmęczeni "maltańczycy" znowu stanęli na końcu ponad 800-osobowej wspólnoty, cierpliwie czekając na swoja kolejkę wejścia do kościoła. I jak zwykle - mimo zmęczenia fizycznego - byli gotowi udzielić pomocy każdemu potrzebującemu.