Trzeci dzień - w strugach deszczu

Urszula Rogólska

publikacja 03.05.2013 06:34

Wędrówka w górzystym terenie dała się we znaki w pierwszych dwóch dniach wielu pielgrzymom. W trzecim dniu przyszło im walczyć z kolejną trudnością - nieustannym deszczem i zimnem.

Trzeci dzień - w strugach deszczu Najmłodsi pielgrzymi, których rodzice zabrali na trasę też chronili się przed deszczem jak mogli Urszula Rogólska /GN

Trzeciego dnia bielsko-żywieccy pielgrzymi mieli do pokonania 30 kilometrów z Wysokiej do Mogilan, skąd 3 maja rano rozpoczną ostatni etap wędrówki.

- W ciągu prawie trzech dni pielgrzymki o pomoc w karetce poprosiło nas ponad dwudziestu pielgrzymów - mówi Joanna Markieton z Maltańskiej Służby Medycznej. - Jeśli chodzi o ukształtowanie terenu, to zupełnie inna pielgrzymka niż ta na Jasną Górę. Górskie podejścia dają w kość nie tylko ludziom starszym, ale też młodym i dzieciom. Ale po to tu jesteśmy, żeby służyć i robimy to zawsze bardzo chętnie. Najczęściej mamy do czynienia z omdleniami, nadciśnieniem, wycieńczeniem, osłabieniem, bo trasa jest trudna. Przypominamy pielgrzymom, żeby jedli i pili mimo deszczu. Dziewczynom przypominamy, że to nie jest czas na odchudzanie.

Znacznie mniej osób niż na pielgrzymce częstochowskiej korzysta z pomocy w punktach medycznych na postojach. - Oczywiście, że wiele osób skarży się na pęcherze na stopach - mówi Joanna Markieton. - Ale to dobry znak, znaczy, że ludzie idą ofiarnie, niosą swoje problemy, ale też intencje i chcą dojść do celu.

Trzeciego dnia maltańczykom doszedł jeszcze jeden obowiązek: ich karetki transportowały najmłodsze dzieci, które nie były w stanie iść w zimnym deszczu. Medycy zaopiekowali się w ten sposób ponad dwudziestką maluchów. Nie było wśród nich 11-letniego Pawła Karoliniego. - Uparł się, że nie chce jechać, że pójdzie ze mną. I idzie wytrwale, na nic się nie skarżąc - mówi Tadeusz, tato Pawła.

Na szczęście pielgrzymi mogli odpoczywać w cieple i pod dachem w miejscach postojów w Przytkowicach, Polance Hallera i Radziszowie.

Nawet, kiedy ze względu na opady nie można było uruchomić sprzętu nagłaśniającego, gromko śpiewali, klaskali, z ufnością się modlili wołając "Jezu, ufam Tobie".