Uśmiech samarytanki z Żywca

Urszula Rogólska

publikacja 29.03.2013 11:33

Dr Ewa Zarzecka, lekarz rodzinny z Żywca-Sporysza, współzałożycielka żywieckiego Hospicjum św. s. Faustyny Kowalskiej, człowiek wielkiego serca, została laureatką nagrody Miłosierny Samarytanin 2012.

Uśmiech samarytanki z Żywca Doktor Ewę Zarzecką i jej ciepły uśmiech znają rodziny na całej Żywiecczyźnie Urszula Rogólska/GN

Ewa Zarzecka pochodzi ze Skarżyska-Kamiennej. To tam jako licealistka kochająca biologię, a jeszcze bardziej pomoc drugiemu człowiekowi, zdecydowała, że będzie studiować medycynę. Egzaminy na uczelnię zdawała z fatalnym samopoczuciem, wysoką gorączką, a – jak się później okazało – z... żółtaczką. To jej nie zniechęciło do zdobywania wiedzy po to, żeby służyć najbardziej potrzebującym. Jest lekarzem od 44 lat. Ćwierć wieku pracowała w szpitalu żywieckim, a od 15 lat jest lekarzem rodzinnym w Żywcu-Sporyszu. Pełni też funkcję kierownika medycznego w żywieckim hospicjum. Ufna modlitwa i wspólnota, inni ludzie – to baza, na której buduje.

– Pamiętam taką scenę – opowiada Janina Kliś, wolontariuszka domowego Hospicjum św. Faustyny Kowalskiej w Żywcu. – Grypa szaleje. W przychodniach kilkadziesiąt osób na jednego lekarza. I akurat wtedy doktor Ewie odzywa się uraz kręgosłupa. Nie jest w stanie wyjść z domu do przychodni. Przychodzę do niej, a w maleńkim mieszkaniu kilku pacjentów – ten na kanapie, ten na krześle, w szlafrokach, w kapciach. To przeziębieni sąsiedzi z klatki przyszli po pomoc. Nie wiedziałam, czy się śmiać czy płakać, widząc ledwo ruszającą się panią doktor wśród tych chorych ludzi.

– Doktor Ewunia jest do dyspozycji chorych cały czas – mówią jej przyjaciele. – Dzieli pracę zawodową z posługą wolontariusza. Jeszcze niedawno te zajęcia dzieliła z opieką nad mamą, która dożyła 102 lat. Choć sama choruje, jedzie wszędzie tam, gdzie trzeba pomóc choremu, samotnemu, zaniedbanemu: zrobić pranie, zakupy, ugotować obiad, powiedzieć dobre słowo, uśmiech, przynieść modlitwę, przyprowadzić księdza z sakramentami.

Mirka, dla której jest przyszywaną ciocią, opowiada o wizycie w domu schorowanej, ubogiej starszej pani, zostawionej samej sobie przez wszystkich. – Ciocia pojechała tam z wielkimi zakupami, z kuchenką elektryczną, z lekarstwami. Zawsze, kiedy widziałam ją z księdzem i inną wolontariuszką jadących do chorych, autentycznie czułam, że są jak aniołowie...

– A ile przygód przy tym pomaganiu! – wtrąca dr Ewa. – Pamiętacie, jak kiedyś jechałam z ojcem Romanem z Korbielowa i niedźwiedź podszedł do auta? Trochę strachu było!

Doktor Ewa anegdotami co chwilę przerywa przyjaciołom, kiedy – według niej – za bardzo ją chwalą. Ale chwalą ją nie tylko znajomi i przyjaciele. Kapituła nagrody Miłosierny Samarytanin, przyznawanej przez krakowski Wolontariat św. Eliasza, otrzymała pokaźny plik świadectw jej chorych. Wszyscy pacjenci hospicyjni i ich rodziny są zgodni: doktor Ewa w domu to najlepszy środek przeciwbólowy. Pacjenci mówią o jej empatii, pokorze, pełnym nadziei i budującego współczucia uśmiechu. Ma czas dla każdego, nigdy nie spogląda na zegarek, kiedy ktoś potrzebuje rozmowy.

Potrafi zabrać z ulicy do swojego domu człowieka poturbowanego w kolizji samochodowej i opiekować się nim przez kilka dni, zanim będzie w stanie się poruszać sam. Jak Samarytanin z Ewangelii.

To ona razem z ks. Zdzisławem Grochalem rozpoczęła działalność żywieckiego Hospicjum św. Faustyny. Powstało 15 lat temu. Dokładnie 27 września 1998 roku.

Dr Ewa mówi, że bardzo do niej trafia nauczanie Jana Pawła II o budowaniu cywilizacji miłości i człowieku chorym jako centrum Bożego świata. – Prymat osoby nad rzeczą, być nad mieć, miłosierdzia nad sprawiedliwością. To się sprawdza na naszych oczach – tylko wtedy będziemy w stanie budować Boży świat.

Ewa Zarzecka podkreśla, że Miłosierny Samarytanin należy się całej wspólnocie hospicjum. Bez wspólnoty życie nie ma sensu. – Bardzo ważne jest dla mnie to, co głosi nauka Soboru Watykańskiego II o otwarciu na świeckich – to, że apostolat ludzi pełniących miłosierdzie jest tak mocno podkreślany, że Kościół musimy budować z żywych kamieni. Utwierdza mnie w tym bardzo wybór papieża Franciszka.

– Tę nagrodę przyjęłam z zażenowaniem, ale powoli zaczynam zauważać, że ważne jest świadectwo. Nie można się wstydzić przynależności do Chrystusa. Chyba przyszedł taki czas, że musimy zaznaczać swoją obecność w świecie, pokazywać, że chrześcijaństwo jest radosne, że niesie nadzieję, że ten czas tutaj to tylko przystanek. Nasz prawdziwy dom jest tam, gdzie obiecał Jezus.

Nagrodę Miłosierny Samarytanin od 9 lat przyznaje Karmelitański Wolontariat św. Eliasza, działający przy klasztorze karmelitów „Na Piasku” w Krakowie. Decyzja o tym, kto ma zostać wyróżniony, zostaje podjęta przez głosowanie uczestników plebiscytu. Wyłania ono zwycięzców w dwóch kategoriach: „pracownika służby zdrowia, dla którego pomoc cierpiącym jest powołaniem, a nie tylko wypełnieniem zawodowych obowiązków” oraz osobę, która „bezinteresownie śpieszy z pomocą bliźniemu w potrzebie”. Nagrody wręczono  w Krakowie-Łagiewnikach.

Razem z dr Ewą, wyróżniono także Marię Kaczorowską, wolontariuszkę w krakowskim Szpitalu im. J. Dietla. Statuetkę Miłosiernego Samarytanina otrzymał w 2007 roku także ks. Piotr Sadkiewicz, proboszcz parafii w Leśnej.

Więcej o doktor Ewie Zarzeckiej w papierowym "Gościu" na Niedzielę Miłosierdzia 7 kwietnia.