Twardziele znowu na stoku

Urszula Rogólska

publikacja 24.02.2013 22:52

Około dwustu zawodników stanęło na starcie konkurencji 15. Zimowych Igrzyskach Abstynentów. Po raz trzeci rozegrano je w Brennej.

Twardziele znowu na stoku Medal i dyplom to największa radość dla najmłodszych uczestników Igrzysk Abstynentów. Starszych cieszy sam udział i kolejny rok życia w trzeźwości Urszula Rogólska/GN

- Jeśli jakieś przedsięwzięcie uda się zorganizować trzy razy, uda się je organizować już co roku - mówił ks. prałat Władysław Zązel, diecezjalny duszpasterz trzeźwości 12 lat temu, podczas 3. Zimowych Igrzysk Abstynentów, rozegranych pod honorowym patronatem biskupa Tadeusza Rakoczego w Kamesznicy. Od trzech lat Igrzyska odbywają się na stoku „Pod Starym Groniem” w Brennej. Czy tak będzie „do końca świata”? - Nie mam nic przeciwko! Z największą przyjemnością będziemy gościć u nas uczestników tego niezwyczajnego przedsięwzięcia co roku - uśmiecha się Iwona Szarek wójt gminy Brenna. To właśnie ta gmina po raz trzeci pomagała Katolickiemu Towarzystwu Kulturalnemu z Bielska-Białej i grupom Anonimowych Alkoholików w organizacji zimowej zabawy.

Wielkie święto sportu w Brennej, w gronie ludzi, dla których tylko trzeźwe życie ma sens, rozpoczęła Msza św. w miejscowym kościele św. Jana Chrzciciela. Podczas kazania ks. Andrzej Gawlas porównał życie człowieka do zjazdu narciarskiego - czasem zjeżdża się bez trudu, innym razem wprost w dół, czasem trzeba pokonywać muldy, ostre zakręty - ale gdy się trasę pokona, czeka meta. I nagroda...

W czasie Eucharystii każdy dorosły, który chciał wystąpić z zawodach sportowych, złożył podpisaną deklarację miesięcznej abstynencji od alkoholu.

Konkurencje sportowe i rekreacyjne, tradycyjnie rozegrano na stoku Starego Gronia. Wzięło w nich udział około dwustu abstynentów i sympatyków abstynencji. Był slalom gigant w kilkunastu kategoriach wiekowych dziewcząt i chłopców, kobiet i mężczyzn; rodzinny konkurs na rzeźbę śniegową, konkurs rzutów śnieżką do celu i cross na „jabłuszkach”. Zawodnikom kibicowały tłumy ich przyjaciół, mieszkańcy Brennej i turyści, spędzający weekend w tej beskidzkiej miejscowości. Zwycięzcy poszczególnych konkurencji odebrali medale i dyplomy z rąk Iwony Szarek i ks. Władysława Zązla.

- Igrzyska, to wielka poradnia godnego życia - mówi ks. Władysław Zązel. - Pijaństwo ma dużą reklamę, bo i reklam alkoholu nie brakuje. Nałóg dotyka ludzi niezależnie od płci, wieku, statusu społecznego. I jesteśmy tutaj, bo tu chodzi o wyzwalanie człowieka spod tej władzy. Ci, którzy zdecydowali się zerwać z nałogiem alkoholizmu, dobrze siebie znają. Chodzi o to, żeby stwarzać modę na niepicie - żeby się nam udzielała radość trzeźwego przebywania ze sobą. Dlatego są tu z nami i ci, którzy wyzwalają się z tego problemu, jak i ci, którzy nigdy z alkoholem problemu nie mieli. „Pić nieduzo to nic duzego, nie pić ino w Wielkim Poście, to nic duzego, ale nie pić cały rok cy nie pić wcale, to dopiero coś - ale na to trza chłopa. I baby też”. Tutaj są właśnie tacy „twardziele”, którzy chcą żyć w wolności.

- Nie lubię śniegu i zimy. Ale zimą jest jeden wyjątkowy dzień, którego nie zamieniłbym na całe lato - to właśnie dzień Zimowych Igrzysk Abstynentów - zdecydowanie mówi Lech Malinowski z KTK, od pierwszych zawodów zaangażowany w ich organizację. - Kiedy wręczam maluchom czekoladę za udział w slalomie i widzę ich radość, wiem, że warto. Niektórzy dorastają z nami - 15 lat to już kawał czasu. A razem z dziećmi są ich rodzice - ludzie, którzy świadomie deklarują, że chcą żyć w trzeźwości. Tu dają tego publicznie świadectwo.

- Przyjechałyśmy z Wrocławia na egzamin regionalny, który mamy jutro w ramach kursu na instruktora narciarskiego - mówią Martyna Maciejewska i Maria Czarnecka. - Nie wiedziałyśmy nic o tej imprezie, ale zdecydowałyśmy się wziąć udział i... zajęłyśmy pierwsze i drugie miejsce w naszej kategorii. Było bardzo przyjemnie. Wspaniała atmosfera sportowej zabawy. Nikogo nie znałyśmy, a czujemy się tu znakomicie.

- Zaskoczone jesteśmy - nie wiedziałyśmy, że ktoś w Polsce już od 15 lat organizuje takie zawody. Tyle lat, to znaczy, że to już zakorzeniona tradycja, ma siłę przetrwania, ludzie tego potrzebują, to ich buduje - dodają Anna Ząbczyńska i Grażyna Dobosiewicz, które przyjechały z Martyną i Marią. - Ludzie, którzy borykali się lub nadal borykają z problemem alkoholizmu, tu odnajdują siłę do walki. To zrobiło na nas wielkie wrażenie.