O. Wiesław z Jaworzynki biskupem w Kanadzie!

Urszula Rogólska/KAI

publikacja 16.02.2013 20:37

Pochodzący z Jaworzynki misjonarz – oblat o. Wiesław Krótki – został mianowany przez papieża biskupem diecezji Churchill-Baie d’Hudson w Kanadzie. Na dalekiej północy, wśród Inuitów Ziemi Baffina, misjonarz pracuje od 23 lat.

O. Wiesław z Jaworzynki biskupem w Kanadzie! Biskup nominat o. Wiesław Krótki od 23 lat pracuje w Kanadzie, na dalekiej północy Archiwum o. Wiesława Krótkiego OMI

– O. Wiesław dzisiaj zadzwonił do nas z tą radosną wiadomością – mówi ks. Jerzy Palarczyk, proboszcz parafii Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Jaworzynce. – Ogromnie się cieszymy, że tak ważna posługa w Kościele została powierzona naszemu rodakowi. Zastąpi on swojego zakonnego współbrata, Kanadyjczyka, 77-letniego bp. Reynalda Rouleau. O. Wiesław serdecznie nam dziękował za modlitwę, którą go wspieramy od początku jego drogi zakonnej, a zwłaszcza wtedy, kiedy wyjechał na misje do Kanady.

– Rozmawialiśmy wczoraj, był nieco tajemniczy, nie mógł wyjawić do końca tej wiadomości, bo dopiero dziś miała być ogłoszona oficjalnie – cieszy się Anna Krótka, mama o. Wiesława. – To wielka radość dla nas, ale mamy też świadomość, że poza pracą misyjną czekają na niego nowe, bardzo odpowiedzialne zadania. Bardzo prosimy Pana Boga, żeby mu błogosławił także w tych nowych obowiązkach.

Biskup nominat Wiesław Krótki urodził się 12 czerwca 1964 roku w Istebnej, w rodzinie Stanisława i Anny z domu Waszut, mieszkańców Jaworzynki. W 1979 roku skończył szkołę podstawową w Jaworzynce i wstąpił do Niższego Seminarium Duchownego Misjonarzy Oblatów w Markowicach na Kujawach.

7 września 1983 r. został przyjęty do nowicjatu zgromadzenia w Kodniu, a 8 września 1988 r. złożył pierwsze śluby zakonne. Przygotowywał się do kapłaństwa w latach 1984–1990 w Wyższym Seminarium Duchownym Misjonarzy Oblatów w Obrze i 19 czerwca 1990 roku z rąk biskupa Jerzego Stroby otrzymał święcenia kapłańskie. 21 października tegoż roku otrzymał krzyż misyjny i został skierowany do pracy w Kanadzie. Przez rok przygotowywał się do niej w Winnipeg.

Pracował duszpastersko wśród Eskimosów nad Zatoką Hudsona w Kanadzie. W latach 1999–2005 był przełożonym delegacji oblatów nad Zatoką Hudson. Ostatnio pracował w Igloolik, jednej z najstarszych misji na tym terenie. Obsługiwał stamtąd jeszcze pięć innych misji na Ziemi Baffina: Sanerajak, Iqaluit, Pond Inlet, Nanisivik i Arctic Bay, przy czym te ostatnie są oddalone od Igloolik o 1000 do 1500 km.

Diecezja Churchill-Baie d’Hudson ma powierzchnię siedmiokrotnie większą od Polski (2,3 mln km²). Na jej terenie mieszka 33,5 tys. osób, z czego 9,5 tys. to katolicy. Posługę duszpasterską pełni tam 16 kapłanów zakonnych i 3 diecezjalnych.

Ziomkowie o. Wiesława Krótkiego z Jaworzynki uśmiechają się, że tylko twardy góral „stąd” mógł się podjąć takiego zadania. Zawędrował tak daleko na północ w kierunku bieguna, że dalej już się nie da.

Ostatni raz odwiedził Jaworzynkę w 2008 roku. – Miał przyjechać do Polski w ubiegłym roku, ale powiedział, że najpierw bardzo chce skończyć budowę kościoła w Igloolik – mówi mama księdza biskupa nominata. – To bardzo ciężka praca. Byłam tam, miałam możliwość zobaczyć, w jakich warunkach pracował. To mała wysepka, otoczona arktycznym morzem. Temperatura dochodzi nawet do minus 60 stopni. Nic nie rośnie. Tak więc sezon budowlany latem to raptem parę tygodni. Wiem, że ma nadzieję, iż mimo nowych obowiązków będzie mógł dokończyć budowę kościoła dla parafian z Igloolik. O. Wiesław z Jaworzynki biskupem w Kanadzie!   O. Wiesław Krótki wśród swoich rodaków w Jaworzynce Archwium o. Wiesława Krótkiego OMI

„Północ jest cudowna – pisał o. Wiesław w jednym z listów w 2004 r. – Przemierzają ją dziesiątki, a nawet setki ludzi, ale nie staje się ona dla nich domem. Daleką Północ albo się kocha, albo nie. Niektórzy potrafią ją akceptować, ale nie dlatego, że chcą, tylko że muszą. Dotyczy to także misjonarzy. Czy należę do tych mocnych – nie wiem, ale jedno jest pewne: kochać można wszędzie. Moc, wytrwanie i wiarę daje mi Bóg, a modlitwa moja i innych naprowadza mnie na Jego wezwanie, na powołanie, których potrzeba mi codziennie”.

Przestrzeń między placówkami o. Wiesław pokonuje samolotem, a od lutego do maja skuterem śnieżnym. „Podróż pomiędzy Igloolik a Pont Inlet to np. 5 dni drogi skuterem. Nie ma dróg, znaków, stacji benzynowych czy nawet znaku śladów poprzedniej wyprawy. Po drodze nikt nie mieszka. Wypadek, zagubienie drogi, zamieć są codziennością, a z drugiej strony towarzyszy nam świadomość, że pomoc może nadejść za późno. Wtedy na test wystawiona jest nasza wiara, bo najczęściej posiadane umiejętności wykorzystane są bardzo szybko, a reszta to cierpliwość i ufność, że dobroć Boga po raz kolejny przejawi swoją moc. Każda taka podróż może być ostatnia, więc przylgnięcie do Boga i jedność z Nim stają się coraz głębsze.

Z listu o. Wiesława do rodziny w Jaworzynce: „Dom mój to miejsce, gdzie jestem w czasie odwiedzin. Piosenka oazowa „Ciągle zaczynam od nowa” przychodzi mi na myśl bardzo często. Dziękuję Bogu za to, że daje mi wytrwałość i optymizm. Mogę mieć nawet najlepsze plany i moje odwiedziny mogą przebiegać radośnie, ale z dobrymi chęciami wiernych do kontynuowania katechizacji czy sprawowania sakramentów jest różnie. Wkrótce po moim odjeździe okazuje się ponownie, że „słomiany zapał” to nie tylko polskie powiedzenie...

Czasy, kiedy życie na Dalekiej Północy było uwarunkowane przetrwaniem, minęły. Ale wielu Inuit pamięta czasy igloo zimą i namiotów: jesienią ze skór fok i morsów, a wiosną – reniferów. Zaliczam siebie do grona szczęśliwych, którzy mają okazję poznać nieco życie z przeszłości. Czasem buduję igloo, aby zatrzymać się na noc albo przeczekać burzę. Nikt jeszcze nie wymyślił konstrukcji, która by doskonałością równała się z użytecznością igloo w Arktyce”.

I jeszcze jeden fragment z listu ojca Wiesława: „Wieczorem po Eucharystii ludzie Północy, jak to mają w zwyczaju, O. Wiesław z Jaworzynki biskupem w Kanadzie!   O. Wiesław Krótki wśród katolików w Ziemi Baffina Archwium o. Wiesława Krótkiego OMI nie uciekali z kościoła, co stało się praktyką chrześcijan całego świata. Konwersacja toczyła się wokół nadchodzącej burzy śnieżnej. Można było odczuć radość dzieci, bo nie będzie jutro szkoły i ludzie nie muszą iść do pracy. Burza z wiatrem 115 km/h daje się we znaki niemiłosiernie. Zatem wszyscy będą jutro w domu, co daje mi doskonałą okazję do odwiedzenia tych, którzy woleliby mnie nie spotkać, a powinni z różnych względów. Bóg jest dobry dla nas wszystkich. Każdemu daje coś dobrego, czego mu potrzeba”.