- Wiecie jakie są dwie najgorsze choroby na świecie? Mi SIĘ nie chce i MI SIĘ należy - mówiła s. Anna Bałchan podczas Duchowej rEwolucji w Bielsku-Białej.
To było już piąte spotkanie Duchowej rEwolucji młodych diecezji bielsko-żywieckiej. W czwartek 22 marca około 2 tys. młodych ludzi spotkało się w kościele św. Maksymiliana w bielskich Aleksandrowicach (druga tura spotka się 23 marca).
Prowadziły ich słowa z Ewangelii św. Jana: "Albowiem Bóg tak umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy nie zginął, ale miał życie wieczne (J, 3, 16)".
Spotkanie przygotowali: diecezjalne duszpasterstwo młodzieży z ks. Piotrem Hoffmannem i Szkoła Ewangelizacji Cyryl i Metody z ks. Przemysławem Sawą, przy współpracy z parafią św. Maksymiliana z ks. prałatem Stanisławem Wawrzyńczykiem, urzędem miasta i władzami oświatowymi.
Młodzi z bielskich szkół wypełnili kościół św. Maksymiliana
Urszula Rogólska /Foto Gość
Gośćmi młodzieży byli: s. Anna Bałchan, współinicjatorka Stowarzyszenia Po MOC dla Kobiet i Dzieci im. Marii Niepokalanej, którego celem jest pomoc kobietom i ich dzieciom zagrożonym lub dotkniętych przemocą seksualną, fizyczną i psychiczną, ofiarom handlu kobietami, ofiarom przymuszonej prostytucji oraz ich rodzinom oraz Miczu Ziomek - wokalista, kompozytor, raper, mówca motywacyjny, poruszający się na wózku w wyniku dystrofii mięśniowej obręczowo-kończynowej (zaniku mięśni).
Spotkanie prowadzili członkowie SECiM: Aneta Marszolik, żona i mama trzech córeczek oraz Rafał Sawicki, mąż, tata dwójki nastolatków, aktor Teatru Polskiego w Bielsku-Białej.
Młodzi wnieśli Biblię w uroczystej procesji, słuchali świadectw s. Anny i Micza, nauczania ks. Sawy, modlili się przed Najświętszym Sakramentem, korzystali z okazji do spowiedzi św., mogli oddać Jezusowi drogę swojego życia, zapisywali na kartkach swoje intencje, w których będą się modlić wstawiennicy SECiM, a na zakończenie spotkania zostali namaszczeni pachnącym olejem, który ma ich przypominać o Duchu Świętym, posyłającym ich do świadczenia o Bogu.
Podczas pierwszego dnia Duchowej rEwolucji w Bielsku-Białej
Urszula Rogólska /Foto Gość
W czasie kiedy młodzi przeżywali swoje spotkanie w kościele, w kaplicy członkowie SECiM i wspólnot parafii św. Maksymiliana czuwali cały czas na modlitwie przed Najświętszym Sakramentem.
- Jesteście tu dziś najważniejszymi ludźmi - ty jesteś najważniejszym, najbardziej kochanym, jedynym, wyjątkowym - mówił młodym ks. Piotr Hoffmann. - Spotykamy się tutaj, by tę prawdę odkryć na nowo; by spotkać się z Bogiem - żywym, prawdziwym, ale i z drugim człowiekiem.
- My wszyscy dorośli, którzy tu jesteśmy, chcemy być z wami i dla was - dla Jezusa. Kiedyś doznaliśmy takiej duchowej rewolucji i dlatego chcemy o niej wam mówić - zaznaczył Rafał Sawicki.
Miczu Ziomek przed młodymi w Aleksandrowicach
Urszula Rogólska /Foto Gość
Pierwszym gościem, który dzielił się doświadczeniem swojego życia był Michał Miczu Ziomek z Nowego Sącza. Urodził się 11 sierpnia 1990 r. Wychowywał się w kochającej się, praktykującej, katolickiej rodzinie.
Kochał sport, a zwłaszcza piłkę nożną (marzył o tym, by być jak Alessandro del Piero), występował w zespole regionalnym; choć by szkolnym łobuzem, za artystyczne udzielanie się na szkolnych akademiach, zawsze otrzymywał wzorowe zachowanie.
Kiedy miał 11, 12 lat przestał być świetnym piłkarzem. Wolniej biegał, szybciej się męczył. W 2003 roku lekarze postawili diagnozę - dystrofia mięśniowa typu obręczowo-kończynowego. Choroba po ludzku nieuleczalna, postępująca.
Dziś Miczu porusza się na wózku inwalidzkim. - Ktoś powiedział, że jedyna niepełnosprawność w naszym życiu, to jest złe nastawienie – mówił 28-latek. – Pytanie, czy czasowe złe nastawienie nie stanie się naszym życiem…
W procesji młodzi wnieśli Słowo Boże
Urszula Rogólska /Foto Gość
Odwołując się do słowa DROGA, jako określenia życia, Miczu mówił młodym, że każda litera tego słowa obrazuje jego życie. D - działanie. Od tego się zaczęło jego dziecięce życie. R - rezygnacja - po diagnozie wycofał się z życia, z relacji, z marzeń, musiał zapomnieć o pasji sportowej, a zapomniał także o drugiej - niewiarygodnym talencie wokalnym i muzycznym: potrafił grać na klawiszach, gitarze basowej, trąbce, perkusji. - Nie wykorzystywałem talentu, który dał mi Pan Bóg - miałem go totalnie głęboko gdzieś… - opowiadał Miczu.
Pojawiło się O jak obawa. - Jak sobie w życiu poradzę, uciekają mi sport i piłka, relacje chłopak-dziewczyna… Zaczyna się zamykanie siebie. W obawie nie wiesz co masz robić, szukasz jakiegoś wyjścia.
Takim wyjściem dla Micza był założony przez niego muzyczny zespól reggae. Ale przy tym szybko pojawił się alkohol, marihuana, imprezowanie…
Ocalenie przyszło, kiedy skończył 18 lat. Młodzież z KSM, która miała jechać na czuwanie do Lichenia w związku z beatyfikacją Stanisława Papczyńskiego, potrzebowała pomocy klawiszowca. Miczu się zgodził pojechać z nimi.
I wtedy na nowo obudził swoje muzyczne talenty. Z pasją uczył się od swoich muzycznych autorytetów: Grzegorza Turnaua i Stanisława Soyki. - Wiem, że to ewidentnie było działaniem Pana Boga - mówił Michał. - Bo Pan Bóg czasem przychodzi pięć minut po czasie, ale nigdy za późno. Czuje, że tak było w moim życiu.
I wtedy pojawił się głód - jak literka G w słowie DROGA. - Musiałem wejść w siebie i odciąć gałęzie, które nie dawały owoców i znaleźć to, co sprawia mi przyjemność, co jest pasją - opowiadał. Zaczął śmielej grać, komponować - także na zamówienia.
Zgłosił się do eliminacji festiwalu "Zaczarowana Piosenka" fundacji Anny Dymnej "Mimo wszystko". Nie tylko wygrał - w finale dane mu było wystąpić z… Grzegorzem Turnauem. Postanowił wykorzystać tę sytuację - muzyka stała się jego wielką pasją. Zaczęła się akcja - jak litera A.
Miczu zachęcał młodych, by "czynili sobie ziemię poddaną", by zmieniać nastawienie do życia, dostrzegać pozytywne działanie drobiazgu - uśmiech i jego odwzajemnienie, słowa: proszę, dziękuję, przepraszam. Bo wielkie rzeczy zaczynają się od drobiazgów.
S. Anna Bałchan w Aleksandrowicach
Urszula Rogólska /Foto Gość
O przemianie swojego życia, o wielkim pragnieniu codziennego doświadczania miłości Pana Boga, w świecie morza zła przemocy domowej, handlu ludźmi, prostytucji, mówiła s. Anna Bałchan. - Nie zgadzam się na używanie drugiego człowieka, nie zgadzam się na śmierć, więc razem z siostrami i świeckimi robimy coś, żeby to zmienić. Zapraszam was do tej walki. Do walki o prawdziwą miłość, taką, która nie używa człowieka. Jeśli mamy jakoś wspólnie przeciwdziałać temu dziadostwu w świecie, to potrzebujemy się nawzajem.